piątek, 30 października 2015

Co ugotować, gdy frutarianie są uczuleni na gluten? (vel. w kiermanie pozostała blacha)

Zakupy trwały dłużej, niż te które robisz z ziomkiem kiedy idziesz  po spodnie. Czas poszukiwania idealnej kopertówki przerósł nie tylko moje najskrytsze oczekiwania. Koncepcje futurystycznych kreatorów mody również spaliły na panewce – zaspokojenie oczekiwań Robaka okazało się trudniejsze, niż rozwikłanie zagadki śmierci JFK.  Za duża, za szeroka, za głęboka, za mała,  nie ten odcień czerni, zły uchwyt, za dużo cekinów, za mało pinesek, napis, ta nie należała do Marca J …. KURWA !!! Czy tylko mi/mnie wydaję się, że wszystkie są identyczne ?
                Właściwa wieczorna kreacja, na szczęście, została zakupiona na samym początku tej syzyfowej pracy– mała czarna, która do tej pory w mojej głowie zawsze była kawą, okazała się świetnie leżącą na niej czarną, krótką spódniczką, którą „połączy” ze skórzaną kurtką i pigallami, które okazały się szpilkami.
                Imprezowe szaleństwo zbliża się wielkimi krokami, a nasze żołądki świecą pustkami niczym sklepowe witryny w znienawidzonym przez Krula ustroju. Próba konsumpcji alkoholu w moim wypadku na pewno skończy się kolejnym żenującym upodleniem w ramionach pozującego na barmana pracownika okolicznej speluny.
                Potrzebujemy czegoś szybkiego i kalorycznego. Zakupy, na które mogliśmy sobie pozwolić w pobliskim markecie są wystarczające dla kilku kanapek, ale ciepłe danie jest nie lada wyzwaniem.  Na szczęście możemy wspomóc się  zasobem lodówki i koszyka z przyprawami.
                Warzywa, kasza, brak mięsa … W lodówce powinien być jogurt … Dziś zdecydowanie idziemy na dietę.

                Pod zlewem znajduję 4 kartofle i jednego dużego buraka. Do pierwszego z dwóch garnków, które są czyste, wlewam wodę i odstawiam na palnik. Dodaję łyżeczkę soli, szczyptę rozmarynu, listek laurowy i dwa ziela angielskie.  Kiedy woda się gotuje obieram buraka, siekam go na małe części i pozwalam mu się gotować. Z kartoflami robię to samo i chwilę później wrzucam je do tego samego garnka. Niech puree się stanie!
 Z szafki wyciągam miskę do której wlewam całe opakowanie jogurtu naturalnego, siekam koperek, jeden ząbek czosnku, pół łyżeczki tymianku, rozmarynu, dwie łyżki musztardy sarepskiej, oczywiście Kieleckiej, łyżka miodu, mieszam wszystko rozprawiając o potencjalnym mieście dla uchodźców w Arabii, po zakończeniu wywodu misę zakrywam folią, odstawiam do lodówki, przechodzę do kolejnej fazy produkcji. Czuję moc, czuję siłę, czuję, że mogę wszystko.
                Z reklamówki wyjmuję opakowanie kaszy jaglanej, której dwie szklanki lądują na durszlaku. Idealnie powstałe wzniesienie przelewam teraz zimną wodą celem wypłukania z niego wszelakich niechcianych substancji, czytaj przypadkowego gówna, które mogło się tam zapodziać, a trzecią ręką odmierzam dwie szklanki wody i przelewam do garnka, który następnie ląduje na palniku. Teraz mamy chwilę dla sprawdzenia programu najnowszego kandydata na prezydenta U.S and A. Swoją drogą ciekawe gdzie Peja będzie za 10 lat. Woda wrze, zawartość durszlaka przerzucam do garnka.

                Warzywa w postaci bakłażana, rzodkiewki, papryki, cebuli oraz ogórka siekam i wrzucam do sporej metalowej miski. Gotuję cały czajnik wody, następnie zawartością czajnika sprawiam powolną, wrzącą kąpiel naszym zdrowym warzywom. Minutę później miskę przenoszę pod kran i przelewam zimną wodą, a moja uwaga przenosi się na kaszę, którą mieszam i próbuję, ale ona jednak potrzebuje jeszcze dłuższej chwili, w odróżnieniu do pierwszego garnka który ewidentnie kipi. Pyry miękkie, burak też – odcedzamy i ugniatamy. Kiedy ugniatam puree jak blondynka od Donatana, Robak delikatnym strumieniem polewa moje dłonie mlekiem. Potem dorzuca pół kostki masła. Masa koloru żwirku naszej rybki wypływa między moimi palcami, nagle z nieznanego mi  powodu natrafiam na twarde coś w kilku kawałkach buraka, ale niezrażony po prostu wypierdalam  to do kosza. Puree gotowe, lecz raptem …
       Zaczynam wyczuwać przerażający smród spalenizny. Wg mojego wewnętrznego zegara kasza za chwilę powinna być gotowa, ale…. Kurwa. Woda wyparowała, przypaliłem garnek, trzeba ratować kaszę! Łyżką zbieram wierzchnią warstwę kaszy i przerzucam ją do miski w której leżą posiekane warzywa. Straciłem ¼ kaszy i garnek ewidentnie trzeba wypierdolić przez okno, ale niestrudzony porażką mieszam kaszę z warzywami, następnie wyrzucam wszystko na dwa talerze. Całość oblewam przygotowanym uprzednio sosem, a puree przerzucam do kokilek.
                Talerze lądują na stoliku. Całość wygląda dość apetycznie, biorąc pod uwagę brak Mięsa. Zastępujemy je dwiema odważnymi szklankami szkockiej. Dobry b4 połączony z szamą ?