Zakupy trwały dłużej, niż te które robisz z ziomkiem
kiedy idziesz po spodnie. Czas poszukiwania
idealnej kopertówki przerósł nie tylko moje najskrytsze oczekiwania. Koncepcje
futurystycznych kreatorów mody również spaliły na panewce – zaspokojenie
oczekiwań Robaka okazało się trudniejsze, niż rozwikłanie zagadki śmierci
JFK. Za duża, za szeroka, za głęboka, za
mała, nie ten odcień czerni, zły uchwyt,
za dużo cekinów, za mało pinesek, napis, ta nie należała do Marca J …. KURWA !!!
Czy tylko mi/mnie wydaję się, że wszystkie są identyczne ?
Właściwa
wieczorna kreacja, na szczęście, została zakupiona na samym początku tej
syzyfowej pracy– mała czarna, która do tej pory w mojej głowie zawsze była
kawą, okazała się świetnie leżącą na niej czarną, krótką spódniczką, którą
„połączy” ze skórzaną kurtką i pigallami, które okazały się szpilkami.
Imprezowe
szaleństwo zbliża się wielkimi krokami, a nasze żołądki świecą pustkami niczym
sklepowe witryny w znienawidzonym przez Krula ustroju. Próba konsumpcji
alkoholu w moim wypadku na pewno skończy się kolejnym żenującym upodleniem w
ramionach pozującego na barmana pracownika okolicznej speluny.
Potrzebujemy
czegoś szybkiego i kalorycznego. Zakupy, na które mogliśmy sobie pozwolić w
pobliskim markecie są wystarczające dla kilku kanapek, ale ciepłe danie jest
nie lada wyzwaniem. Na szczęście możemy
wspomóc się zasobem lodówki i koszyka z
przyprawami.
Warzywa,
kasza, brak mięsa … W lodówce powinien być jogurt … Dziś zdecydowanie idziemy
na dietę.
Pod
zlewem znajduję 4 kartofle i jednego dużego buraka. Do pierwszego z dwóch
garnków, które są czyste, wlewam wodę i odstawiam na palnik. Dodaję łyżeczkę
soli, szczyptę rozmarynu, listek laurowy i dwa ziela angielskie. Kiedy woda się gotuje obieram buraka, siekam
go na małe części i pozwalam mu się gotować. Z kartoflami robię to samo i
chwilę później wrzucam je do tego samego garnka. Niech puree się stanie!
Z szafki wyciągam miskę do której wlewam całe
opakowanie jogurtu naturalnego, siekam koperek, jeden ząbek czosnku, pół
łyżeczki tymianku, rozmarynu, dwie łyżki musztardy sarepskiej, oczywiście Kieleckiej,
łyżka miodu, mieszam wszystko rozprawiając o potencjalnym mieście dla uchodźców
w Arabii, po zakończeniu wywodu misę zakrywam folią, odstawiam do lodówki,
przechodzę do kolejnej fazy produkcji. Czuję moc, czuję siłę, czuję, że mogę
wszystko.
Z
reklamówki wyjmuję opakowanie kaszy jaglanej, której dwie szklanki lądują na
durszlaku. Idealnie powstałe wzniesienie przelewam teraz zimną wodą celem
wypłukania z niego wszelakich niechcianych substancji, czytaj przypadkowego
gówna, które mogło się tam zapodziać, a trzecią ręką odmierzam dwie szklanki
wody i przelewam do garnka, który następnie ląduje na palniku. Teraz mamy
chwilę dla sprawdzenia programu najnowszego kandydata na prezydenta U.S and A.
Swoją drogą ciekawe gdzie Peja będzie za 10 lat. Woda wrze, zawartość durszlaka
przerzucam do garnka.
Warzywa
w postaci bakłażana, rzodkiewki, papryki, cebuli oraz ogórka siekam i wrzucam
do sporej metalowej miski. Gotuję cały czajnik wody, następnie zawartością czajnika
sprawiam powolną, wrzącą kąpiel naszym zdrowym warzywom. Minutę później miskę
przenoszę pod kran i przelewam zimną wodą, a moja uwaga przenosi się na kaszę,
którą mieszam i próbuję, ale ona jednak potrzebuje jeszcze dłuższej chwili, w
odróżnieniu do pierwszego garnka który ewidentnie kipi. Pyry miękkie, burak też
– odcedzamy i ugniatamy. Kiedy ugniatam puree jak blondynka od Donatana, Robak
delikatnym strumieniem polewa moje dłonie mlekiem. Potem dorzuca pół kostki
masła. Masa koloru żwirku naszej rybki wypływa między moimi palcami, nagle z nieznanego mi powodu natrafiam na twarde coś w kilku
kawałkach buraka, ale niezrażony po prostu wypierdalam to do kosza. Puree gotowe, lecz raptem …
Zaczynam
wyczuwać przerażający smród spalenizny. Wg mojego wewnętrznego zegara kasza za
chwilę powinna być gotowa, ale…. Kurwa. Woda wyparowała, przypaliłem garnek,
trzeba ratować kaszę! Łyżką zbieram wierzchnią warstwę kaszy i przerzucam ją do
miski w której leżą posiekane warzywa. Straciłem ¼ kaszy i garnek ewidentnie
trzeba wypierdolić przez okno, ale niestrudzony porażką mieszam kaszę z
warzywami, następnie wyrzucam wszystko na dwa talerze. Całość oblewam
przygotowanym uprzednio sosem, a puree przerzucam do kokilek.
Talerze
lądują na stoliku. Całość wygląda dość apetycznie, biorąc pod uwagę brak Mięsa.
Zastępujemy je dwiema odważnymi szklankami szkockiej. Dobry b4 połączony z
szamą ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz